Otztal 03-2015
Skitury » Otztal 03-2015
Mapa etap 3- kliknij na mapie, aby powiększyć
Kolorem niebieskim zaznaczono ślad zarejestrowany na GPS
Kolorem zielonym zaznaczono dodatkowe opcje
Kolorem czrwonym zaznaczono błędną trasę którą przeszliśmy
Dzień 4 Etap 3
Ze schroniska Langtalerhütte 2450m najpierw zjeżdżamy ok. 200m, potem wchodzimy ostrożnie do wąskiego wąwozu. Po około 100m pierwsza przeszkoda – w śniegu dziura o średnicy kilkunastu metrów, wypełniona kłębiącą się, lodowatą wodą. Dziurę musimy obejść wspinając się ponad skałami po lewej stronie. Na odcinku kliku metrów ewentualne osunięcie się oznacza upadek z kilkunastu metrów, wprost do lodowej kipieli. Szczęśliwie pokonujemy pierwszą przeszkodę, ale za jakiś czas pokazuje się nam depresja wypełniona śniegiem, pod którym zapewne płynie wartko woda. Przed nami przewodnik angielski decyduje się na obejściem wspinaczka po zaśnieżonych skałach, na wysokości około 20m. Zajmuje to nam bardzo dużo czasu, gdyż śnieg zaczął się niebezpiecznie obsuwać ze skalnych płyt pod naszymi nogami. Robert zdecydował się zaryzykować i przechodzi most śnieżny na nartach, zajmuje to mu kilka minut, podczas, gdy my z obejściem, równie niebezpiecznym walczymy ponad godzinę. Po 2 godzinach pokonujemy kanion i naszym oczom ukazuje się czoło lodowca Gurgler Ferner i wspaniała grota o długości kilkudziesięciu metrów, którą przechodzimy na na wylot. Dalej ślad, skręca w lewo, my podążamy za Anglikami też w lewo, ponieważ wiemy, że również idą do schroniska Martin Bush. I tu popełniamy pierwszy błąd – nasza trasa wg GPS powinna przebiegać w prawo, aż do śnieżnej rampy, którą powinniśmy rozpocząć podejście na lodowiec Nordlichen Schalfferner. Niestety idziemy sznurem za wszystkimi i pochodzimy w pobliże nieczynnego schroniska Hochwildehaus. W rezultacie nadłożyliśmy drogi i wysokości, musimy przez środek lodowca zjechać na jego prawą stronę, w pobliże stromego kuluaru, którym już podchodzą Anglicy. Tu popełniamy kolejny błąd. Przecież gospodarz schroniska wyraźnie mówił, żeby nie podchodzić tym kuluarem, ale wspomnianą rampą śnieżną, która można łatwo iść do góry, bez zakosów, a która z naszej pozycji znajdowała się jakieś 150m poniżej (na mapie niewłaściwa trasą zaznaczyłem żółtym kolorem, a ściankę jako „nie iść”). Podejście kuluarem okazuje się wyjątkowo trudne i eksponowane. Miejscami są to płyty pokryte śniegiem, który zdążyć się obsunąć po przejściu 2 Anglików i 3 Niemców (też zrobili ten sam błąd, co my). Robert z wysiłkiem buduje z nart stałe stanowisko asekuracyjne, przy pomocy, którego asekuruje Tomka, który jest mocno przestraszony i chcę wracać, gdyż po raz pierwszy w życiu znalazł się w trudny i eksponowanym terenie. W sumie pokonanie tej ścianki zajmuje nam około 3 godzin, ale wszyscy cali wychodzimy na łatwy szlak podejściowy, biegnący od wspomnianej rampy. Wniosek – w górach nie należy podążać za wszystkimi, tylko kierować się własną wiedzą i doświadczeniem.
Około 15: 00 osiągamy przełęcz Schalfjoch 3375m, niestety o wejściu na szczyt Schalfkogel 3537m nie ma już mowy, tym bardziej, że mamy przed sobą strome zejście z przełęczy na lodowiec Schalfferner, które pokonujemy w rakach, asekurując się liną, z zastosowaniem techniki zjazdowej, a niżej zakładając poręczówkę, pomiędzy pionowymi prętami stalowymi, osadzonymi tam na stałe. Pokonanie 200m zajmuje nam kolejną godzinę. Zjazd lodowcem do podnóża 200m wzniesienia, na którym znajduje się schronisko, nie stanowi już problemu. Głównie szreń, na szczęście mało łamliwa. Pod koniec trzeba trawersować po prawej stronie, oszczędzając maksymalnie wysokość, gdyż zjazd na dno doliny może skończyć się odpychaniem kijami, po płaskim terenie. Do 200m stromego wzniesienia przed schroniskiem dojeżdżamy po 18:00, a jak już założymy foki, to też włączamy czołówki, bo szybko robi się ciemno. W ciemnościach udaje mi się odnaleźć właściwy szlak podejściowy i resztkami sił podchodzimy na fokach ostatnie 200m przewyższenia. Jest twardo, zakładamy harszle na narty i wtedy Paweł melduje, że zgubił jeden ze swoich harszli. Jedyna szansa, ze znajdzie się niżej, w miejscu gdzie zakładaliśmy foki. Paweł zjeżdża z powrotem na dół, gdzie szczęśliwie odnajduje zgubę. W końcu, po 4o minutach podejścia, zza wzniesienia wyłania się oświetlony budynek schroniska Martin Bush. Kiedy już się „witamy się z gąska”, po chwili okazuje się, że wyszliśmy na nawis śnieżny, a od schroniska dzieli nas głęboki na ponad 100m, stromy kanion. Pierwsza myśl, że podeszliśmy nie od właściwej strony, że teraz musimy zjechać po ciemku na dół i jeszcze raz wejść po właściwej stronie. Z pomocą przychodzi nam jeden z Anglików, który akurat wyszedł przed schronisko i krzyczy do nas, abyśmy szli dalej śladem. Po przejściu w lewo kolejnych kilkudziesięciu metrów brzegiem wąwozu, okazuje się, że jakieś 100m dalej, dno wąwozu się podnosi, tak, że już bez problemu możemy przedostać się na drugą stronę.
Start: 2450m
Zakończenie: 2501m
Podejście: 1322m
Zjazd: 1275m
Uwagi i opcje
Jeżeli dość wcześnie (przed 12:00) znajdziemy się na przełęczy Schalfjoch 3375m, możemy pokusić sie o wejście na pobliski szczyt Schalfkogel 3537m (150m powyżej przełęczy) lub szczyt Kleinleitenspitze 3445m. Do pobrania są ślady na GPS