Mnich i wejscie na Rysy 10-2014
Wspinaczka » Mnich i wejscie na Rysy 10-2014
We wtorek 14.10.2014 wybrałem się na klika dni w Tatry. Bruno, mój partner wspinaczkowy, akurat nie mógł tego dnia wyjachać na wspinanie, ale pojawił się rana następnego dnia. Nie miałem zamiaru resztę dnia spędzić w schronisku MOK, gdzie się znalazłem przed 11:00, więc po zameldowaniu się i pozostawieniu rzeczy, wyruszyłem nad Czarny Staw. Jak tylko tam doszedłem, postanowiłem podejść jeszcze pod Bulę Pod Rysami. Po drodze zauważyłem zespół wspinaczy na ścianie Kazalnicy, w linii Okapu. Na Buli zanalazłem się około 14:30, więc policzyłem, że na szczyt Rysów dojdę najpóżniej o 16:00, co pozwoli mi zejsć jeszcze przed zmrokiem, najwyżej od Czarnego Stawu włącze czołówkę. Na szczycie byłem przed 16:00, pogoda wspaniała, po słowackiej stronie widoczność była znakomita. Do schroniska zdążyłem zejść na 18:30, tak, że obeszło się bez czołówki, no i przed zamnkięciem kuchni.
Bruno zgodnie z obietnicą pojawił się przed 8 rano i po wypiciu kawy, wyruszyliśmy w kierunku Mnicha, gdzie znaleźliśmy się około 10:00. Szybkie uzbroiliśmy się w "szpej" i wbiliśmy się w drogę "Klasyczną IV", z zamiarem zrobienia w drugiej kolejności "Kantu Klasycznego VI-" lub "Międzymiastowej VI+". Wejście na szczyt Mnicha bez problemów, poprowadziłem ostatni wyciąg (pierwsze 3 wyciągi prowadziłem w sierpniu, ale wycofaliśmy się z powodu burzy). W czasie zjazdów zaczęło lać, co jest normalne w "Krainie Deszczowców, czyli Tatrach, a ze zrobienia kolejnej drogi nici. Zaskoczenie nas spotkało u podstawy ściany, gdzie pozostawiliśmy nasze plecaki. Co zastaliśmy? Nasze plecaki pootwierane, pokrowce zdjęte, rzeczy mokre. Zamki błyskawiczne porozsuwane, wyciągnięty kabel od ładowarki, portfele porozrzucane dookoła, zapasowe baterie, czołówka leżą obok, po czekoladzie został elegancko odpakowany papier, a po wszystkich naszych batonikach pozostało wspomnienie i porozrywane papierki. Oprócz jedzenia nic nie zginęło, gotówka, karty, dokumenty nienaruszone w portfelach, rzeczy powyjmowane, ale wszystkie. Co za zwierze wyżarło nam jedzenie z plecaków? Niektórzy stawiają na świstaka, bo "sreberko" od czekolady było profesjonalnie odwinięte, inna teoria, to lis, bo zna się na wynalazkach cywilizacji, jak np zamek błyskawiczny...
Zmoczeni zeszliśmy do schorniska na obiad, a o 17:30 byliśmy na parkingu w Palenicy.
0