Gruzja 2017 - Kaukaz - rejon Zeskho i Tetnuldi
Dzień 11 - Atak szczytowy Tetnuldi 4554m
Z obozu wychodzimy o 4:30 i idziemy już znanym nam terenem i trasą: przechodzimy 1km płaskiego odcinka po lodowcu, przechodzimy szczelinę brzeżną, wspinamy się 70m ścianką. Od razu trawersujemy ponad skałami, aż do wystającej z dołu ostrogi i dokładnie w tym miejscu skręcamy w lewo do góry. Bez problemu ze szczelinami wychodzimy na płaski śnieżny grzbiet. Dalej już całkiem naturalnie i intuicyjnie idziemy w kierunku wielkiej poduszki. Przed ostatnim odcinkiem wspinaczki na poduszkę, musimy pokonać głęboką szczelinę, po bardzo mizernie wyglądającym mostku śnieżnym. Mostek wytrzymuje, a my wspinamy się na poduszkę i dalej na grań, którą osiągamy o godz. 8:30. Na grani odpoczywamy w promieniach porannego słońca.
Dalej, przez kolejną godzinę albo i dłużej, wspinamy się skalną granią. Trudności miejscami nie większe niż II, ale jak to w Kaukazie, jest krucho i zwały luźnych kamieni. Ze skał wychodzimy na śnieżno-lodową grań, z cienką i ostrą krawędzią, lekko przewieszoną na jej lewą stronę, za którą jest kilkusetmetrowa przepaść. Po prawej stronie mamy lodowe zbocze, które dalej opada już pod nachyleniem 50 stopni. Każdy upadek w tym miejscu zapewne zakończy się fatalnie. Warunki słabe, lód pokryty kilkucentymetrową warstwą topniejącego i obsuwającego się śniegu, Każdy krok musi być pewny i wyważony. Za każdym razem sprawdzam, czy raki dobrze „siadły”. Grań się podnosi do góry, konieczna dodatkowa asekuracja z czekana, który zaczepiam o lodowe ostrze grani, wkręcam śruby do lodu i zakładam przeloty. Po około 200m wychodzimy na skalną półkę. Jesteśmy na wysokości 4550m, do szczytu zostało jeszcze 300m przewyższenia. Niestety w tym miejscu Monika opada całkowicie z sił i źle się czuje. Odpoczywamy godzinę, ale sytuacja się nie poprawia. W trosce o zdrowie partnerki postanawiam wezwać pomoc. Czekamy jeszcze następne godziny, ale gdy dzień ma się ku końcowi i przychodzi mgła, mobilizuję Monikę na tyle, że rozpoczyna schodzenie, na wypadek, gdyby z powodu mgły lub ciemności helikopter z pomocą nie mógł przylecieć. W końcu, tuż przed zmrokiem helikopter ląduje na plateau poniżej poduszki, 2 ratowników wychodzi nam naprzeciw a trzeci pozostaje z ekwipunkiem na plateau, podczas gdy śmigłowiec odlatuje. Spotykamy się z nimi tuż po zejściu ze skalnej grani. Schodzimy z ratownikami do namiotu rozstawionego przez 3 ratownika na plateau. Dostajemy gorącą herbatę, pyszny gruziński chleb i ser. Noc spędzamy w namiocie razem z ratownikami, w 5 osób.
Dzień 12 - Mestia i Mazeri
Zaraz po tym, jak robi się jasno, wcześnie rano przylatuje po nas wszystkich wojskowy helikopter. Po drodze helikopter ląduje po nasz namiot i rzeczy w obozie 2. Po kilkunastu minutach latu jesteśmy cali i zdrowi na płycie lotniska w Mestii. Podziękowanie dla Georgian Mountain Rescue.
Taksówką jedziemy do pensjonatu Roza’s Guesthouse, gdzie śniadanie i krótki odpoczynek stawiają nas na nogi. Nie chcemy marnować dnia, dlatego postanawiamy pojechać na wycieczkę do Mazeri. Taksówką dojeżdżamy do mostka przed rwącą rzeką. Po drodze podziwiamy południowy szczyt Uszby Idziemy szklakiem wzdłuż rzeki, mijamy posterunek pograniczników i kierujemy się do wodospadu. Przez moment widzimy północny szczyt Uszby. Do góry wodospadu nie wchodzimy, gdyż za mało mamy czasu i jesteśmy zbyt zmęczeni akcją na Tetnuldi. Po południu wracamy do Mestii i na kolację zamawiamy tradycyjne gruzińskie Ostri (wołowina) i Chaczupi z jajkiem, a do tego pyszne wino. Dzień 13 to ostatni dzień naszej wyprawy do Gruzji. O godz. 8:00 „marszrutką” jedziemy do Kutaisi, na lotnisko dojeżdżamy na 13:00. Samolot Wizzair do Londynu Luton startuje razem z nami na pokładzie o godz. 16:00. Jeszcze tu wrócimy…
Kontakt za nami
Monika Czerwińska,
monika_czerwinska89@wp.pl
Tomasz Bobrowski,
ul. Janusza Korczaka 16/1, 81-473 Gdynia, Poland
tel. +48 601 65 69 78
tk.bobrowski@mytrips.pl
Prosimy o "like" lub komentarz poniżej. Dziękujemy!
Na wszelkie pytania chętnie odpowiemy.